piątek, 30 listopada 2012

Zawody?


Gdy oglądam zdjęcia i filmy z lodowego pucharu Świata, zastanawia mnie jedna rzecz – czemu nie ma w nim Polaków? Oczywiście, pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa jest prosta – w Polsce nikt nie wspina się drytoolowo na światowym poziomie! Jest to jednak pójście na łatwiznę i tak naprawdę olanie tematu. W innych dyscyplinach też nie jesteśmy mocni a jednak od czasu do czasu (a nawet częściej)  możemy zobaczyć w nich naszych rodaków…  To w takim razie o co chodzi??? W takich sytuacjach mawia się – jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Bingo! Chodzi o tą zasraną kasę, której jak wiadomo w Polsce na nic nie ma. Jednak kasa to tylko wierzchołek góry lodowej (a może i podstawa?). Temat jest bardzo szeroki, o to moje prywatne przemyślenia na temat tego CZEMU POLACY NIE STARTUJĄ W LODOWYM PUCHARZE ŚWIATA:

- Brak miejsc do trenowania – puchar lodowy odbywa się na sztucznych obiektach. Podobnie jak przy pucharze Świata w prowadzeniu tak i tutaj żeby mieć wyniki trzeba trenować na panelu. Co z tego, że zawodnik robi M-fefnaście w skałach, jak nie jest zupełnie przyzwyczajony do plastiku, nie wie jak łapać chwytów, jak stawać na stopniach itp. Pół biedy jak robi to M-fefnaście – jest wtedy w stanie w miarę szybko zaadoptować się do nowych, sztucznych warunków. Pytanie brzmi jak osiągnąć owe M- fefnaście? Na zakrzu??? I tu pojawia się kolejny problem – brak miejsc do wspinania drytoolowego w Polsce. Wszystko jest jasne – dziabanie niszczy skałę. AMEN. Ustalenia  środowiskowe zostały zakończone na tym, że  drytooling realnie może się rozwijać jedynie w kamieniołomach lub na skałach o lichej jakości  – ok, jednak i w tym przypadku nie jest tak kolorowo – zawsze znajdzie się grupa osób która z uporem maniaka rzuca „dziabaczom” kłody pod nogi, chyba tylko tak o, dla sportu… Wynik jest, jaki jest – nie ma ścianek drytoolowych, a rejony w których można zrobić moc , można policzyć na palcach jednej ręki.

- Liczba osób uprawiających sportowy drytooling jest nadal za niska. Ta dyscyplina jest nowa, wiele osób nie traktuje jej poważnie – trudno tego wymagać od wspinaczy. Można jedynie wymagać tego od mediów, ale jak wiadomo, te wolą zajmować się  „Kaszlik Gate” niż popularyzowaniem nietypowych dziedzin wspinaczkowych. U wielu osób widzę podejście w stylu: „To jest tylko mój trening pod Tatry” albo „Drytool po spitach jest dla pedałów, liczy się tylko tatrzańska trzęsiona”. Mało kto traktuje to jako osobną dziedzinę wspinania – z jej czystym  aspektem sportowym, który wymaga ciągłego doskonalenia siły, techniki i wytrzymałości.

- Cieszy mnie pojawianie się nowych imprez mających popularyzować drytooling. Do tej pory są to: „Memoriał Bartka Olszańskiego”, „Trytool” , „Gry drytoolowe o kaziową igłę” i „Manewry Dryboonkrowe”.  Szkoda, że są to jedynie imprezy towarzyskie, nie nastawione na sportową rywalizacje, chociażby zbliżoną do Pucharu Świata. Po części to rozumiem. Jednak, jeśli „przekształcić by” te imprezy w zawody z prawdziwego zdarzenia i zrobić z tego Lodowy Puchar Polski?  Był już przypadek w historii, gdy „Memoriał Bartka Olszańskiego” został zorganizowany na sztucznej ścianie w centrum Zakopanego!  Świetny pomysł, nie tylko na to aby zawody miały pełny aspekt sportowej realizacji, ale też na popularyzowanie naszej dyscypliny!  No ale i tu problemem jest kasa… jak wszędzie…
Moim zdaniem – wyżej wymienione są główne powody dlaczego nie startujemy  w lodowym pucharze Świata. Czy musi tak być? Czemu Polska ma być szarą plamą na mapie sportowego wspinania zimowego? Czy w PL ludzie nie umieją się wspinać?
Nie. Po prostu nie ma kasy. Do tego to wszystko się sprowadza…

PS. Tradycyjnie zapraszam do wymiany poglądów – zastrzegam, że to co napisałem, to moja prywatna opinia i jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, lub ma pomysł jak to zmienić – chętnie posłucham.

Pozdrawiam
Basałyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz